-Wszystko spakowałaś?-spytała mama. Była godzina 6:00, a za godzinę mamy samolot.
-Raczej tak. Jest telefon, portfel...
-Pytałam o ubrania-mruknęła ironicznie.
-Aha. To tak. Mam wszystkie. W razie czego Hope mi pożyczy, albo kupię w Hiszpanii.
-Uważaj na siebie skarbie-dodała mama całując mnie w czoło.
-Lau! Gotowa?-spytała Hope.
Ross miał nas zawieźć na lotnisko swoim autem, a to 40 minut drogi od naszej ulicy.
-Już schodzę! Pa mamuś-przytuliłam ją. W kuchni spotkałam jeszcze tatę.
-Pa tatuś-go również przytuliłam.
-Odpoczywaj słoneczko-wyszeptał.
-Już?-spytała Hope.
-Tak-uśmiechnęłam się. Ross odebrał ode mnie walizki i włożył do swojego bagażnika.
***
-Wyłącz to!-krzyknęłam. Ross specjalnie, aby mnie wkurzyć włączył znienawidzoną przeze mnie piosenkę ,,Barbra Streisand".
-Nie-krzyknął i zaczął ją śpiewać. Hope wyłączyła radio.
-No ej!-oburzył się blondyn.
-Mnie też to drażni-powiedziała wzdychając.
-To was, nie mnie-dodał i znów chciał to włączyć.
-Proszę was. Chociaż na te wakacje zawrzyjcie pakt ,,zerwanie nienawiści".
-Prosisz o niemożliwe-powiedziałam rozbawiona.
-Przynajmniej raz się z tobą zgodzę, Marano.
-Aha. Czyli nie potraficie. Zadanie was przerasta?
Jej siła perswazji i przekonywania innych jest okropnie drażniąca. Ale zawsze jej ulegamy.
-Mnie nigdy-dodał Ross.
-Jasne-mruknęłam.
-Pękasz Marano?-spytał.
-Nie. Wytrwam, to raczej oczywiste-dodałam złośliwie.
-Ile trwa wycieczka?-spytał Ross.
-Z tego, co wczoraj mówiła pani, to zmienili na tydzień-odpowiedziała Hope.
-No to pierwsze trzy dni są rozejmu-dodałam.
-Dlaczego, tylko trzy?-spytała moja przyjaciółka.
-Bo nie siedem. Siedź cicho-powiedział Ross.
-No to start od... teraz!-krzyknęła zadowolona z siebie.
Każdy wie, że ja i Ross nie wytrzymamy bez kłótni. Trzeba tylko pomyśleć, jak awanturować się po kryjomu...
-Mam jeszcze lepszy pomysł-powiedziała Hope.
-Jaki?-spytałam.
-Jeżeli ktoś zacznie wszczynać kłótnię, to musi zapłacić 1000 dolarów drugiej osobie.
-Że co?!-spytaliśmy równocześnie z Rossem.
-Chyba, że oboje będziecie się razem kłócić, to oboje przygrywacie zakład, a kasa trafia do mnie-dodała Hope z uśmiechem.
To mi coś przypominało...
-Ale jak to?!-spytałam oburzona.
-W naszej umowie, którą spisałem jest napisane: ,,Jak wejdziesz na mój telefon BEZ PYTANIA płacisz 50 dolców"-powiedział Alex.
-Gdzie ty to masz? Czytałam tę umowę z 20 razy-powiedziałam jeszcze raz ją oglądając.
-Kochana siostrzyczko. Spójrz tutaj-pokazał palcem, na pismo, z którego nie mogłam się rozczytać.
-Ale to wygląda jakbyś to pobrudził.
-Przykre-dodał z uśmiechem.
-TY! TY! TY!-krzyknęłam.
-Ja, ja ja! To po niemiecku Tak-zaśmiał się-Kasa trafia do mnie.
-Ugh-dodałam, ale po chwili zaczęłam się śmiać z tej sytuacji.
-Laura?-spytała Hope.
-Co?-dodałam, jakbym oprzytomniała.
-Mówię, że już jesteśmy-dodała.
-Aha-wymamrotałam jeszcze nie rozumiejąc.
-Znowu się zamyślasz. Znów myślisz o Alu?
-Tak... Ciągle te wspomnienia.
-On w nich żyje. U ciebie we wspomnieniach.
-A u ciebie nie?-spytałam.
Zastanowiła się chwilkę i spuściła głowę. Nie umiała się wysłowić, więc westchnęła tylko.
-Sama nie wiem. Kochałam go, bardzo... Ale ja... Ja chcę o nim zapomnieć-dodała speszona.
-Ale dlaczego?
-Bo im dłużej o nim myślę, tym bardziej mnie to przytłacza. Ja też sobie nie radzę.
-Rozumiem... Dla mnie jedyną formą przetrwania jest myślenie o Alexie. A dla niej jest to przytłaczające...
-Chodźcie-powiedział Ross. Muszę się oduczyć mówić mu po nazwisku.
***
Lot minął przyjemnie. Siedzieliśmy we trójkę. ja od okna, Hope po środku, a Ross od wejścia. Tyle, że ten ostatni zasnął na ramieniu siostry, a obudził się pięć minut przed końcem lotu.
-Hiszpania!-krzyknęła euforycznie Hope.
Nikt nie potrzebował opiekuna. W końcu wszyscy mieliśmy już 20 lat.
-Hotel jest przy morzu, więc macie piękne widoki. Pokoje macie na cztery osoby.
No tak. Miało jechać 28 osób, ale Al nie jechał, to pojechało 27 uczniów.
-Proszę pani?-spytałam.
-Tak Lau?
-Możemy mieć pokój we trójkę?
-Tak. I tak mieliście zarezerwowany pokój na waszą czwórkę, ale Alexa nie ma. Przykro mi z jego powodu-powiedziała Robertson.
-Dziękuję-dodałam z lekkim uśmiechem po czym wróciłam do przyjaciółki i Rossa.
***
-Wow-tyle z siebie wydusiłam, jak tylko weszłam do pomieszczenia. Ale całe pomieszczenie nie było aż takie świetne, jak taras z widokiem na morze.
-Pięknie tu-powiedziała Hope z uśmiechem.
-Szkoda, że Alex tego nie widzi...
***
Witajcie kochani!
Rozdział jest później, niż mówiłam, bo te 20 komentarzy pojawiło się dopiero dwa dni temu. Mam nadzieję, że będziecie bardziej komentować, bo naprawdę mi się już pisać powoli odechciewa :/ Zresztą, to jest blog, gdzie mam najmniej obserwatorów, co jest jeszcze bardziej dołujące.
Mam nadzieję, że chociaż pod tym będzie dużo komów.
Rozdział z dedykacją dla mojej kochanej Patata, której już z nami nie ma :(
Do napisania!
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
I oni wytrzymają?! Yhm. Już to widzę xD
OdpowiedzUsuńHope nieźle to wymyśliła... Przez te trzy dni to wiesz... 1000 dla hope!
Świetnie i się nie martw! Obserwatorów przybędzie z czasem. ja mam 10 i co mam powiedzieć?!
kocham i mam nadzieję, że pojawią się te 20 komentarzy!!!
Fantastyczny <3
OdpowiedzUsuńWeny życzę ;*
Super:)
OdpowiedzUsuńŚwietny Rozdział:)
OdpowiedzUsuńEh... nie obrazaj się jeśli wyjdzie mi ten komentarz troche smętny lub jakiś dziwny, ale mam złe samopoczucie i siebie samą dobijam.
Co do Rozdziału, to nie wiem jak mogła Hope wpaść na tak dobry pomysł, żeby zobaczyć czy wytrzymają te trzy dni bez kłótni.
Czekam na next i życze weny!
Pozdrawiam:*
Twoja Pati-cholate:(
Świetny rozdział ale mam wrażenie że niedługo Hope się wzbogaci a tak naprawdę to moim zdaniem opowiadanie jest świetne więc czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM NIE MOGE DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zwykle :) a nie wiesz czemu nie ma pataty ?
OdpowiedzUsuńOdeszła z bloggera :(
UsuńP
OdpowiedzUsuńR
OdpowiedzUsuńO
OdpowiedzUsuńS
OdpowiedzUsuńZ
OdpowiedzUsuńE
OdpowiedzUsuńNEXT!!! <3
OdpowiedzUsuńCudowne, niepowtarzalne i niesamowite!! Wspomnień moc! chcę ich więcej bo świetnie je opisujesz i naprawdę miło jej sie czyta. Są takie prawdziwe... A Hope to na kasę leci xD tak. Pewnie chce ich pogodzic i zrobić z nich Raurę, ale prędzej czy później to sie rozwali i znów powróci i tak w kółko, które jest niezwykle przyjemne w twoim wydaniu! :*:**::**:*:*:*::**:*:*:*:
OdpowiedzUsuń