sobota, 30 maja 2015

04 ,,To smutne, że ten, z kim mamy najlepsze wspomnienia, staje się jednym z nich"

Cóż mogłam powiedzieć?
Spędziliśmy tutaj aż dwa dni. Czemu aż? Bo za szybko tu leci czas. Co gorsza powoli zaczynam się uśmiechać, a nie powinnam. To dopiero 5 dzień od pogrzebu Ala...
A co ze mną i Rossem?
By nie płacić sobie tysiąca dolców - unikamy się. Ku niezadowoleniu Hope, która albo liczy, że się pogodzimy, albo ma wielką nadzieję na dostanie kasy.
-Szlag-powiedziała cicho.
Ross wyszedł poserfować, a ja i Hope zostałyśmy w hotelu.
-Co jest?-spytałam.
-Znowu-po raz któryś Hope leciała krew z nosa. Szkoda mi jej było, że tak na nią wpłynęła śmierć Alexa. Miałam wrażenie, że biedaczka wykrwawi się z tego osłabienia.
-Może jak wrócimy, to pójdziemy do lekarza?-zaproponowałam.
-I co mi powie? Ma pani osłabienie, bo za bardzo pani przeżywa śmierć ukochanego?-dodała sarkastycznie.
-Ross wie?
-Gdybyś go nie unikała, wiedziałabyś.
-Sama dobrze wiesz, że nie dam rady z nim się nie kłócić.
-Dlatego, że nie możesz czy nie chcesz?
-Dlatego, że... Ummm.... Sama nie wiem...
-No właśnie-dodała  chusteczkę do nosa.
<Następny dzień>
-Słuchajcie!-krzyknęła Hope, jak mniemam budząc mnie i Lyncha.
-Co?-wymamrotał Ross.
-Jest trzeci dzień, a chcę, byśmy spędzili ten czas tylko we trójkę-dodała z uśmiechem.
-Odpada-dodał Ross.
-U mnie też-poparłam i poszłam dalej spać.
-Chcecie po prostu zająć się czymś innym, bo pękacie.
-O co ci chodzi?-Ross nagle się ożywił.
-Unikacie się przez te trzy dni, bo nie chcecie, by doszło do kłótni. Poniżeniem waszej godności byłoby przegrać zakład.
Manipulantka jedna...
-Ja się nie boję, a nie mam zamiaru spędzać po prostu z nim dnia.
-Po raz kolejny, muszę przyznać jej rację-poparł mnie Ross.
-Czyli pękacie... No cóż, dzieciuchy...-ach ta Hope...
-Dobra, odwołam plany-Ross coś szybko się poddał. Uśmiechnięta Hope wyszła.
-Przyznaj się, nie miałeś planów na dzisiejszy dzień-dodałam sarkastycznie.
-Sherlock Holmes się znalazł-powiedział Ross z ironią.
-Tsa... Boisz się płacić mi tysiąc dolców?
-Proszę cię-zaśmiał się-Prędzej ty byś mi zapłaciła, bo nie potrafisz żyć w zgodzie.
-Ja? Ja jestem stworzona do życia towarzyskiego!-krzyknęłam.
-Tak? To czemu ograniczałaś swoje kontakty tylko do Hope i Alexa?
Miał rację. To byli moi jedyni przyjaciele. No, prawie...
-Nie zapominaj, że kiedyś miałam jeszcze jednego.
-Nie zapominam. O tym nie da się zapomnieć-wysyczał.
-Już jestem-do pokoju weszła Hope-Kupiłam butelkę wody, aby was obudzić, ale widzę, że ty już po konwersacji-zaśmiała się.
-Och, Hope. Ty naiwna śmieszko-Ross zaczął ją przedrzeźniać.
-Dobra gadać. Jaki był temat?-spytała ciekawa. Wymieniłam z Rossem spojrzenia. Jego mina mówiła sama za siebie: ,,Nie mów jej. Wymyśl coś". Co jak co, ale go znałam aż za dobrze.
-Temat społeczny.
-Nu-Dy-powiedziała dzieląc sylaby.
-Wiem. Od czegoś trzeba zacząć-dodał Ross z uśmiechem. Był super aktorem. Prawie tak świetnym, jak ja.
Dokładnie pamiętam dzień, jak okłamaliśmy Ala...
-Powiesz mu zapłakana, że utopiłem się, okey?-spytał Ross.
-Ale będzie beka!-zaśmiałam się.
Po chwili do domu przyszedł Al. Wymusiłam histeryczny płacz i powiedziałam.
-Alex?
-Tak skarbie?-spytał patrząc na moją minę.
-Tragedia...-rozpłakałam się.
-Ej, maluchu, co jest?
-Ross... Ross nie żyję!-rozpłakałam się bardziej.
-Jak to?!-niemalże krzyknął.
-Utopił się...-szepnęłam.
Alex najwyraźniej uwierzył. Ale to nie było wszystko. Z góry, ze schodów zaczął schodzić Ross w podartym prześcieradle. Uprzednio pomalowałam go kredą, a pod oczy nałożyłam cień.
-Aaaa!-piskliwy głos Ala pamiętam do dziś. Nadal pamiętam też odgłos naszych śmiechów, jak wyjawiliśmy mu prawdę. To było trzy lata temu...
Al myślał, że ma omamy. Ach mój Al...
-Lau?
-Co?-spytałam w odwecie do przyjaciółki.
-Znów to robisz-powiedziała ironicznie.
-Ale co?-nie rozumiałam.
-Znów się zamyślasz i mnie ignorujesz. Co tym razem?
-Przypomniało mi się, jak z Lynchem okłamaliśmy Ala, że się utopił-powiedziałam do Hope. Kątem oka zauważyłam, że Ross spuścił głowę. Zapewne dlatego, że przypomniał sobie coś jeszcze, o czym Hope nie wie...
-Chodźmy na plaże-dodała zmieniając temat.
Wkrótce całą trójką poszliśmy serfować...
***
Witajcie kochani! Co mnie skłoniło do dodania rozdziału? Mój kochany anonimek, dla którego dedykuje ten rozdział :*
Może zróbmy tak:
Kto skomentuje ostatni ma dedykacje w next ;*
Do napisania!

21 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Nie bd się starać o ostatnie.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie skomentuje ostatnia, bo nie chce mi sie czekać :-)
    Rozdział genialny jak zwykle <3
    Weny życzę i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross i Laura się przyjaźnili?Ciekawe o co poszło

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ;) ciekawi mnie tylko o co Ross i Laura się pokłócili xd
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oni się kochali, tak? :o
    Takie są moje podejrzenia. Ale no weź, żeby nie wyjaśniać głównych wątków...
    Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej i nie mogę doczekać się next :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, cóż takiego wydarzyło się między Lau a Rossem? :)
    Dawaj szybko next!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni byli w sobie zakochni, tak?
    Powiedz, że tak!
    Prooosze, niech tak będzie!

    Okej.

    Nie mam za bardzo weny, więc powiem tylko, że rozdział świetny.
    Koniec, kropka, dziękuję, skończyłam.
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne jak zwykle jesteś niesamowita!:) I szkoda ze nie ma pataty dzięki nie wiedziałam ze odeszła z bloggera myślałam ze to chwilowy błąd czy coś :( życzę weny i czekam :)

    OdpowiedzUsuń