Spędziliśmy tutaj aż dwa dni. Czemu aż? Bo za szybko tu leci czas. Co gorsza powoli zaczynam się uśmiechać, a nie powinnam. To dopiero 5 dzień od pogrzebu Ala...
A co ze mną i Rossem?
By nie płacić sobie tysiąca dolców - unikamy się. Ku niezadowoleniu Hope, która albo liczy, że się pogodzimy, albo ma wielką nadzieję na dostanie kasy.
-Szlag-powiedziała cicho.
Ross wyszedł poserfować, a ja i Hope zostałyśmy w hotelu.
-Co jest?-spytałam.
-Znowu-po raz któryś Hope leciała krew z nosa. Szkoda mi jej było, że tak na nią wpłynęła śmierć Alexa. Miałam wrażenie, że biedaczka wykrwawi się z tego osłabienia.
-Może jak wrócimy, to pójdziemy do lekarza?-zaproponowałam.
-I co mi powie? Ma pani osłabienie, bo za bardzo pani przeżywa śmierć ukochanego?-dodała sarkastycznie.
-Ross wie?
-Gdybyś go nie unikała, wiedziałabyś.
-Sama dobrze wiesz, że nie dam rady z nim się nie kłócić.
-Dlatego, że nie możesz czy nie chcesz?
-Dlatego, że... Ummm.... Sama nie wiem...
-No właśnie-dodała chusteczkę do nosa.
<Następny dzień>
-Słuchajcie!-krzyknęła Hope, jak mniemam budząc mnie i Lyncha.
-Co?-wymamrotał Ross.
-Jest trzeci dzień, a chcę, byśmy spędzili ten czas tylko we trójkę-dodała z uśmiechem.
-Odpada-dodał Ross.
-U mnie też-poparłam i poszłam dalej spać.
-Chcecie po prostu zająć się czymś innym, bo pękacie.
-O co ci chodzi?-Ross nagle się ożywił.
-Unikacie się przez te trzy dni, bo nie chcecie, by doszło do kłótni. Poniżeniem waszej godności byłoby przegrać zakład.
Manipulantka jedna...
-Ja się nie boję, a nie mam zamiaru spędzać po prostu z nim dnia.
-Po raz kolejny, muszę przyznać jej rację-poparł mnie Ross.
-Czyli pękacie... No cóż, dzieciuchy...-ach ta Hope...
-Dobra, odwołam plany-Ross coś szybko się poddał. Uśmiechnięta Hope wyszła.
-Przyznaj się, nie miałeś planów na dzisiejszy dzień-dodałam sarkastycznie.
-Sherlock Holmes się znalazł-powiedział Ross z ironią.
-Tsa... Boisz się płacić mi tysiąc dolców?
-Proszę cię-zaśmiał się-Prędzej ty byś mi zapłaciła, bo nie potrafisz żyć w zgodzie.
-Ja? Ja jestem stworzona do życia towarzyskiego!-krzyknęłam.
-Tak? To czemu ograniczałaś swoje kontakty tylko do Hope i Alexa?
Miał rację. To byli moi jedyni przyjaciele. No, prawie...
-Nie zapominaj, że kiedyś miałam jeszcze jednego.
-Nie zapominam. O tym nie da się zapomnieć-wysyczał.
-Już jestem-do pokoju weszła Hope-Kupiłam butelkę wody, aby was obudzić, ale widzę, że ty już po konwersacji-zaśmiała się.
-Och, Hope. Ty naiwna śmieszko-Ross zaczął ją przedrzeźniać.
-Dobra gadać. Jaki był temat?-spytała ciekawa. Wymieniłam z Rossem spojrzenia. Jego mina mówiła sama za siebie: ,,Nie mów jej. Wymyśl coś". Co jak co, ale go znałam aż za dobrze.
-Temat społeczny.
-Nu-Dy-powiedziała dzieląc sylaby.
-Wiem. Od czegoś trzeba zacząć-dodał Ross z uśmiechem. Był super aktorem. Prawie tak świetnym, jak ja.
Dokładnie pamiętam dzień, jak okłamaliśmy Ala...
-Powiesz mu zapłakana, że utopiłem się, okey?-spytał Ross.
-Ale będzie beka!-zaśmiałam się.
Po chwili do domu przyszedł Al. Wymusiłam histeryczny płacz i powiedziałam.
-Alex?
-Tak skarbie?-spytał patrząc na moją minę.
-Tragedia...-rozpłakałam się.
-Ej, maluchu, co jest?
-Ross... Ross nie żyję!-rozpłakałam się bardziej.
-Jak to?!-niemalże krzyknął.
-Utopił się...-szepnęłam.
Alex najwyraźniej uwierzył. Ale to nie było wszystko. Z góry, ze schodów zaczął schodzić Ross w podartym prześcieradle. Uprzednio pomalowałam go kredą, a pod oczy nałożyłam cień.
-Aaaa!-piskliwy głos Ala pamiętam do dziś. Nadal pamiętam też odgłos naszych śmiechów, jak wyjawiliśmy mu prawdę. To było trzy lata temu...
Al myślał, że ma omamy. Ach mój Al...
-Lau?
-Co?-spytałam w odwecie do przyjaciółki.
-Znów to robisz-powiedziała ironicznie.
-Ale co?-nie rozumiałam.
-Znów się zamyślasz i mnie ignorujesz. Co tym razem?
-Przypomniało mi się, jak z Lynchem okłamaliśmy Ala, że się utopił-powiedziałam do Hope. Kątem oka zauważyłam, że Ross spuścił głowę. Zapewne dlatego, że przypomniał sobie coś jeszcze, o czym Hope nie wie...
-Chodźmy na plaże-dodała zmieniając temat.
Wkrótce całą trójką poszliśmy serfować...
***
Witajcie kochani! Co mnie skłoniło do dodania rozdziału? Mój kochany anonimek, dla którego dedykuje ten rozdział :*
Może zróbmy tak:
Kto skomentuje ostatni ma dedykacje w next ;*
Do napisania!
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńNie bd się starać o ostatnie.
Czekam na next <3
Nie skomentuje ostatnia, bo nie chce mi sie czekać :-)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zwykle <3
Weny życzę i pozdrawiam xx
Ross i Laura się przyjaźnili?Ciekawe o co poszło
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;) ciekawi mnie tylko o co Ross i Laura się pokłócili xd
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Oni się kochali, tak? :o
OdpowiedzUsuńTakie są moje podejrzenia. Ale no weź, żeby nie wyjaśniać głównych wątków...
Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej i nie mogę doczekać się next :p
Ojej, cóż takiego wydarzyło się między Lau a Rossem? :)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next!!! <3
Oni byli w sobie zakochni, tak?
OdpowiedzUsuńPowiedz, że tak!
Prooosze, niech tak będzie!
Okej.
Nie mam za bardzo weny, więc powiem tylko, że rozdział świetny.
Koniec, kropka, dziękuję, skończyłam.
Ktoś.
C
OdpowiedzUsuńZ
OdpowiedzUsuńE
OdpowiedzUsuńK
OdpowiedzUsuńA
OdpowiedzUsuńM
OdpowiedzUsuńN
OdpowiedzUsuńA
OdpowiedzUsuńN
OdpowiedzUsuńE
OdpowiedzUsuńX
OdpowiedzUsuńT! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zwykle jesteś niesamowita!:) I szkoda ze nie ma pataty dzięki nie wiedziałam ze odeszła z bloggera myślałam ze to chwilowy błąd czy coś :( życzę weny i czekam :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuń