poniedziałek, 6 lipca 2015

14 ,,Nienawiść to miłość, która poszła złą drogą"

- Czyli? - spytała Hope z największym spokojem, jaki kiedykolwiek widziałam.
- Musi pani zostać w szpitalu, bądź zgodzić się na zwiększenie dawki chemioterapii.
Hope zastanowiła się chwilę, podczas gdy ja myślałam nad skutkami zwiększenia dawki.
- Czym to grozi? - spytała po chwili.
- Ciężko określić. Będzie pani na pewno więcej wymiotować.
Hope nienawidziła mieć jakichkolwiek objawów zatrucia, a wymiotowanie często kojarzy się właśnie z zatruciem. Zresztą jakby nie patrzeć, chemioterapia czy chcemy, czy nie zatruwa nasz organizm.
- Czy oprócz tego, coś jeszcze może mi dolegać? -spytała z nadzieją.
Lekarz uśmiechnął się niemrawo. Westchnął cicho, jednak nie na tyle, byśmy tego nie usłyszeli, po czym powiedział:
-Bądźmy dobrej myśli.
Nie wiem jakim cudem, ale to przekonało moją przyjaciółkę, do zostania na dwa tygodnie w szpitalu i podjęcia dodatkowej chemii.
A co jeśli jej stan się wcale nie polepszy, a będzie nawet wręcz przeciwnie?
***
Nie spałam całą noc. Nie dlatego, że znów myślałam o Alexie. Tym razem coś innego zawładnęło moim umysłem. O dziwo, nie była to choroba Hope, czy nawet jej osoba.
W moim umyśle, co jest bardzo dziwne, był Ross.
Ten sam Ross, z którym się nie lubię, choć sama nie mogę właściwie stwierdzić czemu.
Ten sam Ross, co stara się mi dopiec na każdym kroku.
Ten sam Ross, który mnie pociesza, gdy jestem smutna i który zna mnie lepiej, niż ja sama siebie.
Ten sam Ross, który rzadko obdarza mnie swym uśmiechem, ale gdy to robi, ja też się uśmiecham.
Wychodzi na to, że jednak inaczej go zapamiętałam z czasów licealnych, niż robię to teraz.
Brakuje mi czasami tego, co było. Nigdy nie zapomnę jego miny w dzień, kiedy pani powiedziała, że mamy razem napisać piosenkę i nigdy nie zapomnę tego, co zrobił. A stało się naprawdę stanowczo za dużo...
***
Kiedy tylko rano wstałam postanowiłam zadzwonić do Hope.
- Cześć skarbie - powiedziałam, jak tylko odebrała po trzech sygnałach.
- Hej Lau. Co u ciebie? - spytała z nieukrywaną całością.
- Mogę cię dziś odwiedzić? - spytałam.
- Dziś niestety nie. Zabronione mam wizyty przez najbliższe pięć dni. Ale spokojnie. Rozmawiałam z Rossem - powiedziała ze stoickim spokojem.
- Na jaki temat?
- Prosiłam go, by wyświadczył mi przysługę. Pamiętasz jak miał znów przyjechać ten zespół, na który czekasz od dwóch lat? - spytała.
Nie mogłam uwierzyć. Czyżby chodziło o...
- The Wanted? - spytałam podekscytowana.
- Nie głuptasku - zaśmiała się - Przecież oni się rozpadli.
No tak. Ale ja nadal wierze, że kiedyś przyjadą tu, do naszego miasta i znów oznajmią, że zagrają parę kawałków, jako zespół. Ale co ja mogę na to poradzić?
- A kto? - spytałam nadal ciekawa. Hope też mnie dobrze zna, ale czy jest w stanie określić, na jaki zespół czekam? Odpowiedź brzmi: Tak. jest w stanie.
- Breaking Benjamin.
- O matko!
Moje podekscytowanie wzięło górę. Uwielbiam ten zespół! Poznałam go właśnie dwa lata temu. Moją ulubioną piosenką było ,,Dear Agony", której refren mogłam słuchać godzinami. Mimo, że to dla niektórych muzyka nie do zniesienia, mnie uspokajała za każdym razem. Po każdej kłótni...
- Wiedziałam, że się ucieszysz -zaśmiała się.
- Nawet towarzystwo Rossa mi nie będzie przeszkadzać - również się zaśmiałam.
- Miło wiedzieć - powiedział z przekąsem głos nad moim uchem.
Odwróciłam się i dostrzegłam brązowe tęczówki, które wpatrywały się wprost w moje.
- Muszę kończyć Hope - powiedziałam, ale za nim się rozłączyłam, usłyszałam jej głos, który mówił: ,,No nie dziwię się".
- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Pukałem, nie otwierałaś. Koncert nie jest w Los Angeles, więc mamy mało czasu, by się wyrobić na 20:00. Hope kazała mi cię przypilnować.
Rodzice byli w pracy, ja stałam w kuchni, mając na sobie tylko szorty i bokserkę. On stał przede mną w podartych jeansach i białej koszulce.
Nie miałam zamiaru być dla niego wredna, bo zależało mi na koncercie. Tylko dlaczego on się na to zgodził? By mnie zabrać?
- O której wyjeżdżamy? - spytałam. Uśmiechnął się do mnie.
- Za piętnaście minut.
Przerażona raz dwa poszłam się przebrać. I umalować. W ciągu pięciu minut zrobiłam sobie kreski i delikatnie pomalowałam usta. Pozostałe dziesięć to ubranie czarnej spódniczki ze skóry, białej koszulki do pępka (którego i tak nie było widać przez wysoki stan dolnej części garderoby) i niebieska, jeansowa katana bez ramion.
Potem umyłam zęby i zeszłam do Rossa.
Zastałam go siedzącego na kanapie i czytającego jakieś czasopisma.
- Gotowa - powiedziałam z uśmiechem.
Nie muszę chyba opisywać jego reakcji na mój widok. Po prostu otworzył buzię i wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem, na co parsknęłam śmiechem, budząc go z transu.
***
Jechaliśmy już z cztery godziny, które spędziliśmy w dość dziwnej ciszy. Nie była krępująca, ale do najprzyjemniejszych też nie należała. Dopiero po tych czterech godzinach Ross poszedł zatankować i zadał mi pytanie:
- Chcesz coś do jedzenia?
Pokiwałam tylko głową. Po chwili Ross zatankował i poszedł na stację paliw, skąd wyszedł z dwoma kubkami kawy oraz dwoma hot-dogami.
- Z tego, co pamiętam, to chyba je lubisz - powiedział z lekkim uśmiechem. Za to ja szeroko i szczerze się uśmiechnęłam.
- Tak. Dobrze pamiętasz. Dużo jeszcze o mnie wiesz? - spytałam ze śmiechem. Wsiadł do samochodu i podał mi jedzenie.
- Owszem. Pamiętam mnóstwo sytuacji. Na przykład każdy żart a Hope i Alexa, każdy wspólny wypad na plażę, każdy wspólny uśmiech i naszą pierwszą piosenkę.
Zaskoczyła mnie ta wypowiedź. Jadłam w ciszy. Tak samo jak on. Po chwili wyjechaliśmy i wyruszyliśmy dalej.
Zagryzłam wargę i zacisnęłam dłonie na kubeczku kawy, za to on swój postawił na stojak specjalnie do tego przygotowany. Wreszcie zadałam pytanie:
- Jako pierwszą wspólną piosenkę, jaką miałeś na myśli?
Założył okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Chodzi ci o to, czy miałem na myśli naszą wspólną piosenkę, napisaną całą paczką, czy tylko naszą?
Zastanowiłam się chwilkę, bo głupio było mi wprost odpowiedzieć.
- Naszą.
Odważyłam się by powiedzieć po chwili. Zaśmiał się.
- Tą, którą pani nas poprosiła, byśmy napisali.
Serce stanęło mi chyba w klatce piersiowej, a ja z trudem brałam oddech.
- Dlaczego zapamiętałeś akurat to? - spytałam z deka zaskoczona.
- Jakoś mi tak utkwiła w pamięci i jej tytuł mi się podobał. Ale widzę, że tobie chyba też przypadła do gustu, skoro ją pamiętasz - zaśmiał się, czym wywołał u mnie rumieńce.
- Utkwiła ci w pamięci też ta sytuacja?
Ross niespodziewanie skręcił w prawo z taki impetem, że musiałam się złapać górnej rączki, by nie walnąć w szybę. Zatrzymał auto i powiedział, odwracając się w moją stronę:
- Po co mnie sprawdzasz i dlaczego tak bardzo ci zależy na tym, bym to pamiętał? - spytał. Nie robił tego ze złością, czy pretensjami. Po prostu jakby zadawał zwykłe pytanie.
Spuściłam głowę i powiedziałam cicho:
- Po prostu... Ja... Zastanawiam się... Czy też o nich myślisz.
Odważyłam się podnieść wzrok. Wpatrywał się we mnie z lekkim zaskoczeniem. Nie jest łatwo mi określić, z jakimi emocjami do tego podszedł, ale zaskoczenie było widoczne.
- Myślę o tym prawie codziennie. Znam każdy szczegół na pamięć i zastanawiam się czasem, czy kiedykolwiek zapomnę. Ale wygląda na to, że z moim mózgiem nie wygram, a on ma własne plany, co do mojego życia. Uwierz mi, pamiętam znacznie więcej sytuacji, ale nie chcę o nich gadać.
- Dlatego, że przez nie mnie nienawidzisz?
Zaśmiał się pod nosem.
- Czy ty naprawdę myślisz, że wtedy zacząłem cię ,,nienawidzić"? - spytał, robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Tak. Nigdy nie podałeś mi prawdziwego powodu na to, dlaczego mnie nienawidzisz. Po prostu z dnia na dzień to zrobiłeś.
- I teraz myślisz, że ci powiem, dlaczego? - prychnął. Zaskoczyło mnie to. Owszem, chciałam znać odpowiedź na to pytanie, ale raczej nie doczekam się na nie odpowiedzi.
- A czemu nie chcesz tego zrobić?
- Mam swoje powody.
Zapalił silnik i z powrotem wrócił na ulicę, jadąc tą samą trasą.
***
Na miejscu byliśmy o godzinie 19:05. Koncert miał się zacząć za 25 minut. Nie gadaliśmy już wcale od tamtej sytuacji.
Ross pokazał bilety, które nie wiem skąd - miał. Nie pytałam, po prostu oboje weszliśmy na plac, w który miał odbyć się koncert. Nie było miejsc siedzących. Wszystkie na stojąco, dlatego chciałam znaleźć się blisko sceny. Ale chyba każdy, kto był na koncercie wie, że niektóre osoby przychodzą czasem dwie godziny wcześniej, by być pierwsze.
Dlatego razem z Rossem staliśmy niedaleko sceny. Byłam mega podekscytowana, że wreszcie zobaczę jeden z moich ulubionych zespołów na żywo.
Chciałam poznać kogoś, kto swoją muzyką potrafi mnie odprężyć i sprawić, by mój zły humor doprawić szczyptą entuzjazmu, garścią dobrego nastroju i ziarnkiem euforii.
Kiedyś takim zestawem była dla mnie muzyka tworzona wspólnie z przyjaciółmi i mój brat.
On też chciał kiedyś jechać na ich koncert... Nie płacz... Nie płacz... Nie teraz...
Ledwo zahamowałam łzy. Ale udało się. Na szczęście Ross był zajęty pisaniem z kimś i nie zauważył.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego Ross raz jest oschły, a raz normalny. Cóż... Kiedy pasuje mu jakiś temat i wszystko idzie po jego myśli, to złoty człowiek. Ale kiedy jest odwrotnie... Jego negatywne uczucia się umacniają i wyżywa się na wszystkich, prócz rodziny.
Czasem jak nie radzi sobie z uczuciami, wtedy wyżywa się na mnie, bo nie zna nikogo innego, na kim mógłby to zrobić.
Sama nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się to, że przestaliśmy się dogadywać, a nasze stosunki były nienawistne...
Po dość długim czekaniu, a w zasadzie dwudziestominutowym, bo czas mi się dłużył, wreszcie pojawili się członkowie zespołu.
Zaczęli grać różne kawałki. Wszyscy tańczyli w rytm muzyki, czasem unosili świeczki i machali w tę i z powrotem.
Większość kawałków śpiewaliśmy z nimi, śmiejąc się przy tym. Co chwile śpiewali jakieś covery, aż doszliśmy do jednej piosenki, która od jakiegoś czasu nie oddaje mi już tego, co zawsze, czyli optymizmu i radości.
Teraz ,,Dear Agony" kojarzy mi się tylko i wyłącznie z bólem, smutkiem, rozgoryczeniem, złością i rozpaczą, czyli wszystkim, co przeżyłam na pogrzebie Ala...
Kiedy tylko rozbrzmiały się pierwsze akordy tej piosenki, zamknęłam i dałam upust temu, co siedziało we mnie od jakiegoś czasu.
*śmierć Alexa...
*choroba Hope....
*zachowanie Rossa...
*brak wsparcia u rodziców i przyjaciół...
*biała melancholia...
Przez jakiś czas kołysałam się w rytm muzyki, aż poczułam czyjeś ramiona oplatające mnie w talii. Ktoś położył też głowę na moim ramieniu, a jego ciepły oddech otulał mi szyję.
Nigdy nie zapomnę jego uścisku... Tak ściskał mnie Alex, i tylko Alex, kiedy byłam smutna.
Tym razem nie był to Alex, a Ross...
***
Witajcie kochani!
Jak wam mijają wakacje? ^^
Już! Pochwalić się :D Ja jakoś... Brak czasu na wszystko i stres przed nową szkołą :/
No niestety...
Rozdział następny pojawi się w sierpniu - to pewne. Nie wiem którego, ale zaczynam pracę w przedszkolu i nie dam rady :/ Liczę na wasze komy :*
Od razu zacznę od pewnej sprawy: Otóż razem z koleżanką wymyśliłyśmy OS'a. Ja zaczęłam fabułę, a ona ją uzupełniła. Wstawiliśmy go tu, więc raczej czytaliście.
Mniejsza z tym. Darkness (to jej pseudonim) dała mi pomysł z tym, by Raura wypisywała swoje 10 cech.
Wszystko fajnie, super...
Ale okazało się, że ściągnęła pomysł od bloga (przetłumaczonego) Żelko Jadka. Dlatego bardzo przepraszam, ale musiałam usunąć go, bo nie chcę być oskarżana o plagiat.
To tyle. 
Do napisania ;)
Udanych wakacji!

25 komentarzy:

  1. Romantycznie :) Końcówka git!
    Rozdział jest super! Widać, że dajesz cząstkę siebie pisząc to. ;)
    Co do OS'a to właśnie od razu skojarzyłam go z tamtym, z bloga Żelko Jadka, ale nie pomyślałam, że to plagiat tylko zbieg okoliczności i myślę, że nie musiałaś go usuwać.
    Czekam na next i pozdrawiam!
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział <3
    Weny życzę :D
    Moje wakacje wyglądają tak, że całymi dniami siedzę sama w domu i szukam pomysłów na pisanie. Czasami wskakuję do swojego basenu i tyle. Przynajmniej blogi czytam i coś tam piszę ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super :)
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :*
    Słodkie.
    A szczególnie ta końcówka :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhuhu!
    To jest boskie
    Czy ja skomentowałam poprzedni rozdział?
    Jeśli nie, to przepraszam
    Końcówka najlepsza
    Jak ja wytrzymiem do sierpnia?
    No jak?!
    W każdym razie
    Ja wczoraj wróciłam z Bułgarii tak w ogóle, więc teraz czekają mnie prawie dwa miesiące lata w mieście
    Więc można uznać, że jest super :P
    Rozdział boski i w ogóle
    Pozdrawiam:*
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty < 3
    Końcówka najlepsza;)
    Ja niestety jeszcze nie mam wakacji :( To się nazywa mieć pecha...(nienawidze za to tego miejsca i za inne sprawy, ale nie wnikajcie ) OS był super i nawet nie wiedziałam o tym, że ten pomysł wzioł się od bloga Żelko Jadka O.O
    Dobra, ja kończe, bo kiepsko ze mną i też nie mam siły pisać tego koma.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiaszczy rozdział! Kocham to opowiadanie <3
    Teraz przez miesiąc moje życie nie ma sensu bo nie będzie rozdziałów. :(
    Końcówka. Awwwww *.* Kocham, wielbię i ogólnie czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też czasami tego Rossa to nie rozumiem xD
    Raz jest taki... Łaaa, a tu taki romantyk na końcu... a może po prostu chciał się po przytulać ? xD

    Dlaczego mi to robisz? Dlaczego tak późno? Te dzieci to mają szczęście xD pozdrów je xD
    Tyle emocji i i... Hope biedna moja kochana ;(
    wyzdrowieje, prawda? Nie zrobisz jej krzywdy? ( na serio pytam! )
    kocham i podziwiam *_*

    i życzę weny i duuuuuużo czasu dla nas ::**:*::**::**:*:*::**:*:*::*:**:*::*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze mówiąc, wakacje jak wakacje. Jest nawet okey, ale mogło być lepiej. Zgadzam się z komem Ewci: dobrze mają te dzieci. Jak to czytasz to je pozdrów xD Od anonimowej bloggerki xDDD Do sierpnia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Najdłuższy jaki czytałam na tym blogu i co ważniejsze - na wszystkich twoich blogach! Ale sama mówiłaś, że masz już napisane trzy dodatkowe rozdziały :3 Wstawisz wcześniej?
    ~Darkness

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żartujesz xD
      Jestem teraz zajęta pisaniem OS'a, którego znasz fabułę... Podejrzane xDDDD
      Poza tym rozdział i tak czytałaś, więc nie licz na to, że wstawię wcześniej xDDD

      Usuń
    2. Wreszcie odpowiedziałaś na komentarz! Ile ja mogę czekać? Hę? I co z tego, że czytałam rozdział xD Nie czytałam pozostałych! O! Ale OS jest fajny :3 Wstawisz też tutaj????
      ~Darkness

      Usuń
    3. Zastanowię się, czy wstawić. Weszłam boś do mnie napisała xD A teraz wielkie halloooo....
      Sama nie wiem, czy dodać teraz czy nie :/ Jestem zmęczona...

      Usuń
    4. Ty zawsze jesteś zmęczona xD Nie no żart. Wiem. Wiem, co przeżyłaś. Zresztą wszyscy wiedzą! I mam pomysł na nowego One Shota, ale potem ci powiem. Ale odpowiedz mi na jedno zasadnicze pytanie: KIEDY NEXT!?
      ~Darkness

      Usuń
    5. Nie męcz mnie. Jak będę wstawiała, to ci powiem.
      Bez odbioru xD

      Usuń
    6. Dobra, byle by szybko xD
      ~Darkness

      Usuń
    7. Napisałam BEZ ODBIORU xDDDD
      Czytaj ze zrozumieniem ;)

      Usuń
    8. A spadaj xD
      ~Darkness

      Usuń