- Dziś znów idę na chemię - dodała Hope.
Trzy dni temu dostała perukę z własnymi włosami. Muszę przyznać, że wygląda ciut inaczej, gdy jej brwi są przerzedzone. Wszystkie jej wypadły.
Biedaczka maluje je teraz kredką, a raczej zarys tego, co być może jeszcze zostało i jest podłamana.
Współczuję jej. Dziś dowie się, jaki ma wyniki.
- To jedziemy? - spyta Ross. Jako jedyny miał nas zawieźć. Obie z Hope się bardzo stresowałyśmy.
- Tak. Już jestem gotowa - powiedziała moja przyjaciółka, po czym obie ubrałyśmy buty i zeszłyśmy na dół, do auta.
Jechaliśmy w ciszy. Nikt nie miał nic do powiedzenia. Ross prawdopodobnie nie śpi od kilku dni, bo ma worki pod oczami i w dodatku jest opuchnięty.
Gdy w połowie drogi nie mógł się skupić, zaproponowałam, że go zastąpię. Nie protestował. Zatrzymał auto na poboczu uprzednio włączając alarmowe światła i wysiadł, zamieniając się ze mną miejscami.
Do szpitala dojechaliśmy dość szybko. A może mi się tak wydawało?
W każdym razie szybko poszliśmy do recepcji spytać o Watsona - doktora Hope.
Recepcjonistka szybko udzieliła odpowiednich informacji i poszliśmy pod wskazane miejsce, przez długie korytarze szpitalne.
***
- Witaj Hope - powitał ją ciepło.
- Dzień dobry doktorze - Hope odwzajemniła uśmiech.
- Przyszły twoje wyniki - zaczął wzdychając.
- I co? - spytała z nutką nadziei.
- Cóż Hope...
Podrapał się po karku, spuścił głowę i próbował odpowiedzieć na jej pytanie. O dziwo pan Watson bardzo zżył się z nią i nie chciał jej smucić.
Ross z nadmiaru emocji zacisnął dłoń na oparciu krzesła.
- Więc co panie doktorze? - próbowała niejako wydobyć z niego szybciej informacje.
- Nie jestem pewien, czy chcesz totalnie znać odpowiedź, Hope - zaczął.
Lekarze czasem mają takie myki.
To mi przypomina sytuację, kiedy Alex był w szpitalu i pytaliśmy, czy już wybudził się z pod narkozy po operacji. Miał wycinany wyrostek robaczkowy.
W tym szpitalu trafił nam się trochę dziwny lekarz...
- Panie doktorze, co z nim? - spytałam.
Przed operacją okazało się, że Alex może mieć uczulenie na środki usypiające, czy narkozę. Powiedział, że jeżeli ma umrzeć, to woli podczas narkozy, niż znieczulenia.
Lekarz właściwie... Skamieniał.
Podrapał się po karku...
Zdjął okulary...
Przetarł oczy...
I wypowiedział słowa, które zawaliły wtedy mój świat:
- Pacjent zmarł podczas narkozy.
Wypowiedział te słowa w taki sposób, jakby mówił: ,,Abonent jest tymczasowo niedostępny. Oddzwoń później".
Zero emocji, przekazanego bólu, no nic.
Kompletnie.
Warga zaczęła mi drgać, a ręce zaczęły mi się pocić. Oczy szczypały niemiłosiernie, a serce waliło tak mocno, że myślałam, że pęknie.
Po chwili łzy ciurkiem wydostawały się z pod moich powiek, a mama podchodząc do mnie zapytała:
- Co z nim?
Pokiwałam głową na nie, a mama przyłożyła dłonie do ust. Tata podchodząc do nas objął mamę i wtulił się w nią.
O dziwo lekarz nadal przy nas stał.
Po chwili parsknął śmiechem. Wzięłam go za jakiegoś idiotę i byłam mega zła, że w takiej chwili się z nas śmieje. A ten wykrzyczał tylko:
- Żartowałem! Pacjent na was czeka!
Pożałował tego żartu. Mama mu nie odpuściła. Myślałam, że go zabije...
- Chcę - doszły do mnie słowa Hope, więc wybudziłam się z transu myślenia o Alexie.
- Niech pan powie - Ross mówiąc te słowa zacisnął powieki.
- Hope... Twój stan się pogorszył...
***
Chciałam podziękować Anonymousowi za odczepienie się i powiedzieć Luna do ciebie, że gdzieś mam twoje zdanie. Jeżeli nie podoba ci się blog - odejdź, nie wchodź.
Kochani, proszę - komentujcie!
Dziękuję za szczere komentarze :*
Pozdrawiam!
Do napisania!
P.S
Blog będzie miał 30 rozdziałów albo 25 :/
Świetny rozdział chociaż naprawdę mi szkoda Hope :( więc pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJej byłam pierwsza :D
UsuńBiedna Hope...
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Hope.No i ze Ross tak bardzo to przeżywa.Bardzo się żyłam z tym blogiem.Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńBiedna Hope...
Czekam na next ♡
Oby 30! :3 jeśli oczywiście będziesz na siłach tyle pisać :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę i pozdrawiam ;*
A zapomniałabym.. rozdział jak zwykle cudaśny <3
Czekam cierpliwie na kolejny ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Swietny szkoda hope :/
OdpowiedzUsuńNie chciałam cię obrazić, tylko powiedziałam, że blog jest taki sobie. To już nie można opini wyrazić, bo wielka pani Abi się złości?
OdpowiedzUsuń~Luna
Świetny Rozdział<3
OdpowiedzUsuńBiedna Hope:(
Czekam na next!
Pozdrawiam:*
Twoja Czekoladka♥
Cudowny rozdział <3 biedna Hope :( :: Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńNo kurde! Było dobrze ( no można tak powiedzieć ) aż tu nagle BUM!
OdpowiedzUsuńStan się pogarsza?! No serio? -_- a już było tak dobrze i z humorem
no cóż...
Wszytko ma swoje jakies szczęśliwe zakończenie :D
dobra... będę czekać na kolejny rozdział i muszę się dowiedzieć pod jakim względem ona ,,umiera''!
I tak bym czekała, tylko nie mam co napisać.
Bo pisałam ci, że masz talent, pięknie opisujesz przyrodę, sytuację, emocje...
Że masz zasoby wiedzy, o których niektórzy nie słyszeli...
Dla tych anonimów to należy się OPR...
kocham, czekam i mam nadzieję, że jszzcze przed wakacjami czytamy się xD :*:**:*::*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:**:*:*:**::*:*:*
Nie stan Hope się pogarsza :(
OdpowiedzUsuńBiedna....
Ale rozdział cudowny *-*
Piszesz genialnie i nie mogę doczekać się nexta :*
Czooo? Dlaczego ten blog ma być taki krótki? :( Szkoda, ale wracjając do postu. Cała historia jest świetna, tylko szkoda, że rozdziały takie krótkie :(
OdpowiedzUsuńCzo sie dzieje z biedną Hope? Tak to przeżywa i jeszcze jej skrzydła ucinają :(.
Chciałabym troszkę więcej akcji między Rossem i Lau. Tak jakoś mitego brakuje. Twój blog jest świetny! Uwielbia i czekam na następny rozdział ^,^