Najdłuższy tydzień mego życia. Z Naomi było coraz lepiej, jeżeli tak można powiedzieć. Jej stan się nic nie zmienił, a w obecnej chwili - to duży sukces.
Hope kilka razy słabo się czuła, ale po dłuższym śnie - było lepiej. Dlatego często musieliśmy odwoływać nasze plany, które mieliśmy spędzać całą trójką i szłam sama z Rossem.
Na przykład ostatnio byliśmy w kinie, na pewnej komedii. Ale totalnie nie wiem, o czym była. Myślami byłam gdzie indziej...
- Laura, ja cię za bardzo kocham - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Były szczere, prawdziwe. Takie uwielbiałam najbardziej. Nigdy nie dały mi odczuć bólu, a co dopiero zawodu. To one były moją nadzieją, na lepsze jutro.
- Ja cię też kocham, dlatego nie rozumiem totalnie twojej decyzji - odparłam mało taktownie. Ale zabolało mnie to. Bardzo.
- Jesteś moją małą siostrzyczką i nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził.
Ta sytuacja miała miejsce jakieś 2-3 lata temu. Do naszej klasy doszedł fajny chłopak, którego miałam zamiar bliżej poznać. Rozmawiałam o tym z Hope, ale ściany mają uszy, no nie?
Al zrobił mi awanturę o to, że jestem młoda, on będzie chciał mnie skrzywdzić, chłopacy to problemy...
Ale ta rozmowa, a raczej wspominanie tej rozmowy nie było dla mnie tak istotne, do czasu, kiedy siedziałam z Rossem w kinie.
Ona miała ciąg dalszy:
- Uwierz mi, znam lepiej niektórych chłopaków. Wiem, jacy mogą być. Zabiłbym każdego, kto zrobi ci krzywdę. I zrobię to, jeżeli tak się stanie - powiedział z troską w oczach, delikatnym wyrazem oraz miłością.
Dlaczego akurat teraz to ma znaczenie?
Bo teraz do mnie dotarło. Teraz nie potrzebuję wyjaśnień...
*Następny dzień*
Był ranek. Leniwie przeciągałam się na łóżku, ignorując promienie słoneczne, które drażniły moje gałki oczne.
Tego dnia o 10:00 miał przyjść do mnie Ross. Miał mnie zabrać do parku na piknik. Hope chciała mi zrobić niespodziankę, więc ona już tam czekała i wszystko przygotowywała.
I nagle dostałam wielki przypływ weny. Nie chcąc zapomnieć niczego pośpiesznie ubrałam kapcie i migiem podeszłam do pianina, dotykając po kolei klawiszy.
Melodia sama wypływała z pianina, kierowana dotykiem moich dłoni. Słowa same cisnęły mi się na usta, a po chwili mogłam zapisywać kolejno w notatniku kolejne nuty, lub niektóre po prostu zmienić.
Tworzyłam. Od śmierci Alexa, to pierwszy raz.
Siedziałam przy pianinie, zapominając o Bożym świecie. Nic mnie nie obchodziło. Byłam tylko ja i pianino. Nic więcej.
Nie liczyłam czasu, ale niedługo potem miałam zapis wszystkich nut i niektórych słów, które jeszcze dopracowywałam.
To jak pisanie wiersza, tylko nie możesz napisać więcej, niż muzyka ci pozwoli. Poza tym, musisz dodać to do rytmu.
Szybko zaczęłam grać, a po chwili śpiewać kolejno słowa:
Ooo you make me live
Whatever this world can give to me
It’s you you’re all I see
Ooo you make me live now honey
Ooo you make me live
You’re the best friend that I ever had
I’ve been with you such a long time
You’re my sunshine
And I want you to know
That my feelings are true
I really love you
You’re my best friend
Ooo you make me live*
Zakończyłam na tych słowach, a po chwili usłyszałam głos:
- Jaki tytuł?
Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kto tam stoi. Pewnie już był czas.
- ,,You're My Best Friend".
- Kiedy ją napisałaś? - dosiadł się do mnie, uprzednio lustrując mnie wzrokiem.
- Właśnie teraz - spojrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam te same iskierki, które widziałam dokładnie dwa lata temu, pisząc z nim piosenkę.
Te same, które dawały mi optymizm i nadzieję. Te, które kochałam i nadal kocham.
- O kim? - spytał.
- A jak myślisz? Oczywiście, że o Alexie. Wreszcie napisałam coś, co mówi o moich uczuciach do niego. Czuję się wolna. Czuję, że powoli zakańczam tamten rozdział i zaczynam nowy. Ale już nie z nim w roli głównej. On również jest, ale nie pierwszoplanowy - dodałam z lekkim uśmiechem. Ross również nieśmiało się uśmiechnął, ukazując szereg ząbków. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:
- Hope mówiła, że nie masz inspiracji, stąd brak weny - dodał.
- Bo rzeczywiście tak było - powiedziałam przymykając oczy. Gdy je otworzyłam, zauważyłam jego minę, która wyrażała niezrozumienie - Ale od niedawna dostałam inspirację. Nową inspirację.
Zaczął nerwowo wykręcać palce. To był jego tik nerwowy. Moim była zabawa włosami. Po chwili zapytał:
- Alex już nie jest twoją inspiracją?
Spuściłam głowę w dół. Głupio było mi przyznać, ale tą piosenkę uznałam za dedykację dla martwego Ala, który właśnie... No właśnie. Przestał być moją inspiracją. Już do końca... To było podziękowanie dla niego.
- Nie - powiedziałam starając się ukryć rumieńce, które wdarły się na moją twarz. Jednak on uniósł mój podbródek, bym popatrzyła mu w oczy.
Normalnie jak w jakimś filmie romantycznym.
Dwoje ludzi siedzi blisko siedzie, patrzy sobie głęboko w oczy i o mały włos się nie całują. Tak oczywiście jest na filmach.
W rzeczywistości, wyglądało to tak, że dwóch nielubiących się zbytnio nastolatków, patrzy sobie w oczy, a po chwili jedno (czytaj: facet) wyrzeka:
- Nie lepiej było założyć normalne ciuchy zamiast być w piżamie?
Przewróciłam oczami. Nastrój pękł jak bańka mydlana. Ja się odsunęłam chowając plik papieru z zapisanym tekstem i nutami.
- Mam zamiar ją zaśmiewać na najbliższym koncercie ,,Karaoke" - powiedziałam.
- To dobrze, że chcesz znów wrócić do muzyki.
- A ty nie? - spytałam lekko zaskoczona.
- Sam nie wiem. Hope na pewno już nie będzie mogła, a samemu... No sama rozumiesz.
- To powróć ze mną - odparłam. Spojrzał na mnie i westchnął.
- To nie takie proste...
- Owszem Ross. To jest proste.
- Ty nie rozumiesz... - przerwałam mu po raz kolejny. Nie miałam oporów. Nic mnie nie trzymało.
- Doskonale rozumiem. Niekiedy wspomnienia mówią nam więcej niż się wydaje, prawda Ross? - spytałam.
Otworzył szeroko oczy w strachu. Zrozumiał. Wiedział, że już wiem. Ale nadal się bał. Bał się mojej reakcji. Ale ja nie chciałam mu tego utrudniać.
Nie teraz. Nie w tym momencie. Teraz to chciałam mu pomóc.
Teraz był czas, by wszystko wyjaśnić. TERAZ. Nie kiedy indziej. Zanim Hope się dowie...
***
*Queen ,,You're My Best Friend"
Witajcie kochani! Na początku - przepraszam. Za długą nieobecność na bloggerze. Ale mam własne życie i własne sprawy, myślę, że rozumiecie.
Po drugie - dziękuję. Dziękuję mojej Szokoladce, która jako jedyna zalogowała się do gry i mam z nią stały kontakt ;)
Po trzecie - polecane. Marto - twój kom z anonima podniósł mnie na duchu. Myślę, że mam coś dla ciebie. Blogi, które czytam i czasem komentuje.
Po pierwsze - blog Invisible. Może nie komentuje, bo trafiłam wczoraj (i raczej komentować nie będę mogła przez ograniczenia czasowe) a blog to (RAURA-STORY.BLOGSPOT.COM).
Po drugie - blog lauren Coolness i Ewci (proszę wejdź w ich profile, bo mam mało czasu na napisanie notki).
Po trzecie, blog Ari (chygba dobrze napisałam) love-the-way-you-lie.blogspot.com - blog o czterech przyjaciółkach i nowych, czterech kolesiach. Na podstawie PLL. GENIALNY!
Teraz chciałam jeszcze podziękować za każdy komentarz pod 18 rozdziałem ;)
A teraz tylko powiem, że next pojawi się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy będzie co najmniej 20 komów :*
Ja też was kocham :D
Do napisania!
Oooo dzieki za polecenie mojej twórczości <3
OdpowiedzUsuńWspaniały, cudowny, uroczy rozdział :)
Powróć ze mną- te słowa siedzą mi teraz w głowie razem z Harry'm Potterem, któego teraz oglądam
Z pasją czekam na rozdział :3
Pozdrawiam i weny zyczę ;*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa jak to wszystko sie wyjaśni.
Ciekawość... ;-; moja wada.
Czekam na ciąg dalszy :D i nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam,
Sashy :*
Ej, 20?!?! Chyba nie wytrzymam ale może jutro?? :-* pozdrawiam i wemy życzę :-P Ale ciepło :-)
OdpowiedzUsuńCudowny < 3
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to się wszystko wyjaśni. Nie ma za co:) Mam nadzieje, że ktoś jeszcze do nas dołączy ;)
Czekamna nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Rozdział świetny jak zawsze ;D
OdpowiedzUsuńOby się wszystko wyjaśniło i żeby oboje powrócili do muzyki :)
Czekam na nexta <3
Zaczynając od rozdziału, jest piękny pokazuje pewnego rodzaju proces, próby pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby, który jest bardzo bolesnym procesem. Jak zawsze twoja twórczość mnie urzekła i wyczekuję na kolejny rozdział ponieważ od dawna Cię czytam i kocham twoje opowiadania. Pozdrawiam serdecznie i życzę tego aby wena Cię nie opuszczała.
OdpowiedzUsuńRozdział Cudowny. Fajnie, że Laura wreszcie się domyśliła o co chodzi, mam nadzieje, że uda jej się mu pomóc i oboje powrócą do muzyki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie, mojego bloga, cieszę się, że ci się podoba.
Życzę dużo weny i dawaj szybko nexta :*
świetny rozdział :)) myślę, że Ross coś do niej czuje, mam rację?
OdpowiedzUsuńniesamowita historia, tylko pisz dłuższe te rozdziały :((
niech cie ta wena nie opuszcza błagam o.o
czekam na nexta :*
Nie chciało mi się komentować, ale Abileysonie... Przez to, że next jest mega długi, postanowiłam cię wesprzeć. Jak ludzie ci nie skomentują, to duuużo stracą xD Czekam na tego nexta. No.
OdpowiedzUsuń~Darkness
G
OdpowiedzUsuńE
OdpowiedzUsuńN
OdpowiedzUsuńI
OdpowiedzUsuńA
OdpowiedzUsuńL
OdpowiedzUsuńN
OdpowiedzUsuńY! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że niemalże pod każdym postem robie spam i wogóle, ale chcę byś wiedziałą, że to nie komy się liczą, a te 42 czytelników, którzy czekają z niecierpliwością na nexta! Wgl kiedy next???????
OdpowiedzUsuńŚwietny jestem 19!
OdpowiedzUsuńjuz 20!:D
OdpowiedzUsuń