Właśnie szykowałam się do wyjścia. Wzięłam jabłko z lady, kiedy zobaczyłam kartkę od wujka.
,,Nie czekaj na mnie z kolację. W wytwórni jestem do późna, więc śpij spokojnie ;)"
To było do przewidzenia. Nicka prawie nigdy nie ma w domu wieczorami. Wczoraj miał akurat wolne od wytwórni.
Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do szkoły.
Nie miałam daleko, a poza tym lubiłam chodzić piechotą. Kolejne przyzwyczajenia z dzieciństwa.
Po około piętnastu minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam od razu w progu Vanessę.
-Przyjdziesz dziś do mnie?-spytałam.
-Dziś akurat nie mogę. Mam dużo nauki na jutro. Podobno Anderson jest mega wkurzony i planuje nam zrobić sprawdzian z całego działu!-dla mnie to nie był taki dramat, jak dla mojej kochanej kuzynki.
-Ale chyba coś umiesz?-spytałam.
-No tak. Ale to fizyka! A ja nie znam wzorów... Ale jest taka mądra osoba, która ze mną siedzi...
-Nie licz na podpowiadanie-zaśmiałam się.
-No wiesz co? Kuzynce nie pomożesz w sytuacji kryzysowej?-jej wyrzuty mnie dobijają.
-Tsa... Widziałaś może Dylana?-spytałam.
-Od wczoraj nie pojawił się w szkole. A co? Myślałam, że do siebie piszecie i w ogóle-powiedziała lekko zaskoczona.
-Tak. Wczoraj do niego dzwoniłam, ale wydawało się jakby coś kręcił.
-Mi się wydaje, że on nie jest do końca z tobą szczery-powiedziała Vanessa. Oburzyłam się.
-Oczywiście, że jest! Jest wierny, uczciwy i szczery. Zazdrościsz, tak?-tsa... Czasem przeginam.
-Laura, młoda. Zluzuj trochę, okey?-nagle poczułam się głupio.
-Sorry Vanka. Po prostu chyba za bardzo się boję go stracić-dodałam.
-Rozumiem. Kochasz go, on ciebie. Przez niego jesteś inna. Ale czasem masz na jego punkcie obsesję-dodała.
-A może ja po prostu powinnam się zmienić?
-Nigdy nie zmieniaj się dla innych, bo o już nie będziesz ty. Tamta ty zostanie zabita. Poza tym Dylanowi spodobałaś się taka, jaka jesteś-dodała z krzepiącym uśmiechem.
-Może masz rację?
Nie może, a na pewno. Ona zawsze miała rację. Dziwne, ale prawdziwe.
Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek, więc wszyscy udaliśmy się na lekcję Pana Andersona. Fizyka owszem, była. Tyle, że jaka.
***
-Wyciągamy karteczki-dodał uśmiechnięty.
Tsa... Ten jego uśmiech znam najlepiej. Przebiegły uśmiech. Uśmiech wyższości. Uśmiech nienawiści... Czyli jednak jest ten test.
-Kartkówka?-spytał ktoś z klasy z taką nadzieją w głosie...
-Oczywiście, że nie-dodał poszerzając uśmiech. Każdy w klasie zbladł, kiedy wypowiedział, dokładnie literując, te słowa:
-Sprawdzian z całego działu kochani-teraz każdy westchnął głęboko.
Spojrzałam na puste miejsce koło stolika obok. Na nim zawsze siedział Dylan. A od dwóch dni, uczeń ze stu procentową frekwencją po prostu nie przyszedł do szkoły, a że ja nie chciałam wyjść na nachalną - nie dzwoniłam.
I tak właśnie dokończyłam swoje rozmyślania. Szybko odpowiedziałam na pytania ze sprawdzianu i oddałam kartkę. Cóż ja mogłam więcej zrobić?
Kilka innych przedmiotów odbyło się bez najmniejszych problemów, mimo, że ja ciąglę myślami byłam przy Dylanie. Cóż mi zostało...
Ostatnią lekcją była wychowawcza. I tu przydarzył się szok...
-W poniedziałek drogie dzieci dojdzie do naszej klasy nowy uczeń-dodała wychowawczyni. Kelsy, jak to ona, od razu napomknęła:
-Uczeń czy uczennica?
-Kelsy skarbie... Im mniej wiesz - tym lepiej. Pomyśl lepiej, nad ocenami, które musisz poprawić, bo jak na razie tylko chłopcy ci w głowie-dodała z uśmiechem nauczycielka.
-Psss... Jak myślisz? Czyżby mój przyszły chłopak? Czy nowa koleżanka?-oczywiście Vanka jak to Vanka. Ta to ma pomysły.
-Przypuszczam, że to drugie. Mamy dość dużo chłopaków w klasie. Myślę, że teraz będzie dziewczyna. Chłopak raczej doszedł by do klasy C.
-Marano! Nie gadać!-zganiła nas nauczycielka. Siedziałyśmy cicho do końca lekcji-Nowy uczeń jest z Californii. Mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło.
-O ile to chłopak-dodała Nicky.
-Robertson, uspokój się-kolejna osoba zganiona przez nauczycielkę. Tyle, że tej mi nie było szkoda.
I tak o to do końca lekcji przestałam myśleć nad moim chłopakiem. Teraz doszło mi coś innego - chłopak czy dziewczyna? Z Californii? Czy jest zabawny/a? Fajny/a? Miły/a?
***
Od razu po lekcjach poszłam do wytwórni. Miałam napisaną nową piosenkę, którą miałam ochotę nagrać. Nick nigdy nie słuchał moich piosenek (dobra, kłamałam. Słuchał, jak moi rodzice żyli), dlatego była to nowość. Napisałam ją ot tak. Taka piosenka Szarej myszki.
Wzięłam sobie kawę z automatu po czym spojrzałam na swoje trampki. ,,A może by sobie nowe buty kupić? Przecież mam full kasy..."
-Ała!-tyle do mnie doszło. Spojrzałam powolnie na mój kubek z połową zawartości kawy. Spojrzałam na przód. Biała koszulka ociekająca MOJĄ kawą. Spojrzałam do góry - jakiś szczyl.
-Co ty zrobiłeś z moją kawą?-spytałam o dziwo spokojnie. Zachowywałam się jakbym wszystkich miała gdzieś. I w dodatku byłam flegmatyczna.
-Co ty zrobiłaś z moją koszulką?! Oparzyłaś mnie!-krzyknął.
-Dobra gościu. Zluzuj trochę, okey?-spytałam wraz z nim wkurzając się.
-Jak mam zluzować, jak jakaś nie dorozwinęta cizia mnie oblała-i przelał czarę goryczy.
-Słuchaj ty matole! Nikt nie będzie mnie cizią nazywał! A szczególnie nie dorozwiniętą, okey? Jak masz jakiś problem, to tam są drzwi!-wskazałam za siebie.
-To możesz z nich właśnie skorzystać!-dodał.
-Nienormalny jesteś? Kupisz se nową koszulkę! Mi daj spokój! Skąd miałam wiedzieć, że trafię na ciebie, hmm? Już nawet cię dotknąć nie mogę? Wydzierasz się, bo ci ktoś koszulkę zniszczył? Odkupię ci-powiedziałam kipiąc ze złości.
-Nie o koszulkę mi chodzi! Jestem poparzony!
-No nie wierzę! Dzwońcie na pogotowie! Poparzenie trzeciego stopnia!-wykrzyczałam prosto w twarz.
-Opanuj się!
-Ja mam się opanować?!
-Cisza!-ktoś z końca korytarza krzyknął. Niestety tym ,,ktosiem" był Nick.
Zrobiło mi się głupio. Prawie by doszło do rękoczynów. Ale prawie robi wielka różnicę, nie?
-Możecie mi wyjaśnić, co tu się stało?-spytał.
-Kawą mnie oblała.
-Moja wina, tak? Było patrzeć jak leziesz!-krzyknęłam. Ku niezadowoleniu obu panów.
-Ty - ze mną do gabinetu. A ty-wskazał na tego
I takim sposobem dowiedziałam się, że oblałam gościa, który jest nową ,,gwiazdeczkom" naszej wytwórni (no dobra, wytwórni wujka), a ja go ,,poparzyłam". Ledwo go tknęłam... Moja kawa bardziej na tym ucierpiała.
-Laura? Możesz mi wytłumaczyć, co to było? Ty nigdy nie jesteś agresywna.
-Ale to nie tak wujku. Przyszłam do ciebie, bo napisałam piosenkę. Chciałam, byś ją posłuchał, ale trafiłam na tego...
-Nie mów nic, jeżeli nie masz do powiedzenia nic miłego-przerwał mi.
-Na tego człowieka. No i stracił moją kawę, wydarł się na mnie, a teraz siedzę tu-skończyłam opowiadać.
-To wschodząca gwiazda naszej wytwórni. Dopiero, co podpisał kontrakt, bo wycofał się ze swojej. Chciałbym, by miał miłe wrażenia. Jeżeli chcesz, mogę posłuchać twojej piosenki jutro. A teraz musisz go przeprosić-dodał.
-No błagam... To on powinien mi kawę odkupić-dodałam błagalnym tonem. Wujek był nieugięty. Wskazał na drzwi palcem, więc musiałam opuścić jego gabinet i iść... Do tego... Czegoś.
Szłam wolno korytarzem. Wymyślałam, czy ma być to zwykłe: ,,przepraszam" czy może ,,przepraszam, że cię oparzyłam" lub ,,przepraszam za koszulkę". Żadna z tych wersji mi nie pasowała. Więc jak tylko go zobaczyłam (stał obok wujka, który wymownie pokazywał na mnie, by mi pokazać, co mam zrobić) krzyknęłam:
-Sorry za to, że zniszczyłam ci tę obleśną koszulkę. Powinieneś zmienić styl-po czym spojrzałam na wujka, który klepnął się w czoło. Uśmiechnęłam się i wyszłam, zostawiając czerwonego ze złości chłopaka gdzieś tam z tyłu. O ile to był chłopak...
***
Jest i rozdział drugi po prawie miesiącu nieobecności. Nie mam pojęcia kiedy next na Mystery Love, bo jak na razie nie mam prawie w ogóle czasu.
Komentujcie kochani. Życzę wam udanego tygodnia!
Do napisania!
Komentujcie kochani. Życzę wam udanego tygodnia!
Do napisania!
Fantastyczny *.* <3
OdpowiedzUsuńCzyżby to był Ross?
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Extra! Historia coraz bardziej się rozkręca :D Podoba mi się to ^_^ A ta akcja z kawą xD
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Pozdrowionka
/ Selena I Laura
Boski rozdział. Podejrzewam, że tą "gwiazdeczką" jest Ross. Mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział. Czekam na nexta ♥
OdpowiedzUsuń~~Wera~~
Czekam na kolejny Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo i wszystko jasne z tą ,,nienawiścią" :) Dylan? Czy tylko ja mam mentlik? Dobra...ogarnę się później! Zaczyna się od kawy, a kończy na...
OdpowiedzUsuńNick! Coś ty właśnie zrobił! Skłuciłeś przyszłych kochanków, tak? Nie znam twoich planów:|
Rossiu...tak...to jest Rossiu... Gwiazdeczka z Californii :* wait!:*:*:*;*;*
Ten poszkodowany kawą chłopak to na pewno Ross, na pewno !
OdpowiedzUsuńHuhuhu Laureńka jaka drapieżna, taki łobuziak, rozhisteryzowana małolata, wredna istota - oczywiście pozytywnie ! Hehe też bym, tak postąpiła ! Tylko że z małym wyjątkiem ja jestem kochaną osoba wbrew temu co mówi moja mama - Ona się nie zna !
Brawo Lauruś nie ma to jak z gracją oblać kogoś kawą !
I masz rację nich się cieszy że taka osoba jak Ty mogła oblać taką osobę jak On, on powinien jeszcze kartkę dziękczynną ci wysłać a do tego kwiaty i czekoladki z kawą ! Ja jeszcze nigdy nikogo kawą nie oblałam ale muszę spróbować i jeszcze powiem żeby uważał jak lezie bo przez niego moja wspaniała kawa się wylała i bym odeszła z podniesioną wysoko głową z gracją i dumą godną księżniczki ! Taaaa tak kiedyś zrobię ! O !
Ale z drugiej strony, ta Gwiazdeczka z Californii to na 100% Ross, a tak zaczynać znajomość od nienawiści, nie ładnie ! Ale pocieszę się tym że i tak w przyszłości oni będą razem, więc czym się przejmować ? Ale ja zapomniałam ! Rozdział Wspaniały, Cudeńko !
A pisałam że masz wielki talent ? Nie ? To teraz wspomnę...
Masz OGROMNY talent ! <3
Dobra kochana ja więcej nie zanudzam !
Pozdrawiam i życzę dużo weny...
~ Nie kulturalna ~
Świetny:)
OdpowiedzUsuńAż brak mi słów:B
Czekam na nexta<3
ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA !!!
OdpowiedzUsuńPytania znajdziesz na blogu; http://rydellington-story.blogspot.com/
Ps: Świetnie piszesz naprawdę ;D
czyżby nasz Lynch? No ciekawa jestem! :D
OdpowiedzUsuń